poniedziałek, 5 maja 2014

Granica

 - Kiedyś kiedy byłam jeszcze mniejsza ludzie ostrzegali mnie przed kimś takim jak ty - wypowiedziała zimne słowa patrząc prosto w jego niebieskie źrenice, nie ważne jak bardzo go nienawidziła i tak z każdym dniem pragnęła coraz bardziej aby on ją pożądał, chciała przeżyć moc zakochania, moc namiętności, ale to było daleko od niej, ciemna strona jej samej nie pozwalała jej wpuścić miłości, wiedziała bowiem, że gdy ją zrani rozpadnie się na miliony małych kawałeczków - jesteś przeciwieństwem wszystkiego co dziewczyna chciałaby od chłopaka - roześmiała się patrząc jak on uważnie patrzy gdy ona znów go wyśmiewa - chamski, niezbyt romantyczny, ba wcale nie jesteś romantykiem - znów się śmieje, a on znów patrzy na nią tak samo jak moment temu - nie patrz tak na mnie, i tak jesteś chamskim skurwysynem i dobrze o tym wiesz przyjacielu - uśmiechnął się, dziwne, że schlebiało mu kiedy wyzywała go od najgorszych, kiedy równała go z błotem, kiedy mówiła mu jaki jest okrutny dla świata i dla niej samej.
- To dlaczego się przyjaźnisz ze mną? - odezwał się w końcu dłonią przeczesując swoje dość krótkie brązowe włosy
- Bo jestem taka jak ty - uśmiechnęli się oboje, ona złapała w rękę kamień jaki leżał pod jej stopą i rzuciła go przed siebie - dla nas nie ma miejsca w raju
- Cholera wie czy, istnieje raj, może nasze istnienie kończy się kiedy robaki wpierdolą ostatni kawałek gnijącego ciała? - uderzyła go w ramię
- Jesteś obrzydliwy! - krzyknęła chociaż właściwie jej to nie ruszyło, była już przyzwyczajona do jego głupich tekstów
- Czemu przyszłaś do mnie, zamiast zostać z nimi? - zapytał po chwili ciszy
- Z tobą nie muszę udawać, że jestem kimś innym.. - powiedziała a łzy cisnęły się do jej oczu, tak bardzo nienawidziła grać że jest okej
- Nie rozklejaj się, jesteś silniejsza niż ten syf oboje jesteśmy - uśmiecha się, i kładzie głowę na jego ramieniu, mogłaby siedzieć tak wiecznie, ale zwykle dzień się kończy i trzeba wracać do domu - robi się późno - zaczął
- Nie idźmy jeszcze - powiedziała spoglądając w jego niebieskie tęczówki - proszę chcę jeszcze posiedzieć, tu jest magicznie - powiedziała
- To moje miejsce, moja oaza - odpowiedział jej i spojrzał na odbicie w tafli wody
- To czemu mnie tutaj wpuściłeś? - zapytała ciekawa jego odpowiedzi
- Potrzebujesz ciszy tak samo jak ja - powiedział i uśmiechnął się do niej, rozbrzmiał telefon, dziewczyna wyjęła go z kieszeni
- Jestem nad jeziorem, nie nie szukajcie mnie, wrócę sama, tak, tak , muszę pomyśleć -  słyszał tylko jej odpowiedzi ale czuł jak bardzo nie chce tam wracać
- nie chcesz do nich wracać prawda? - zapytał kiedy skończyła rozmawiać
- nie chcę, mam już dość udawania szczęśliwej dziewczyny która ma idealne życie, bo tak nie jest, ale jak pokażę im że jestem właściwie cierpiącą nastolatką, odsuną się ode mnie jak reszta pierdolonego społeczeństwa - pękła, coś pękło w jej i łzy potoczyły się jak grom z jasnego nieba, zaczęła płakać, odwróciła głowę, nie chciała aby widział, że płacze. Nie chciała pokazać że jest tak bardzo słaba, poczuła jedynie dłoń na swoim ramieniu a potem po prostu wtuliła się w jego ramiona. Mogła płakać w jego ramię, a on siedział cicho i głaskał ją po włosach, wiedziała jednak że nawet jakby mocno chciała nic nie może przebić przyjacielskiej bariery jaką sama między nimi postawiła. Bała się zakochać, bała się być znów wykorzystana, chciała żyć spokojnie, chociaż nic jej nie dawało spokoju.Siedzieli tak później leżąc na zimnej ziemi i patrząc w niebo, oni dzwonili co jakiś czas kiedy to ona mówiła im, że nie wróci jeszcze że spotkała kogoś, że chce porozmawiać, że nie mają się martwić, przestali dzwonić, a oni leżeli na jej bluzie patrząc w niebo i licząc gwiazdy. Śmiali się nieustannie i denerwowali siebie tylko po to aby nie czuć wewnętrznego bólu jaki oboje mieli w sobie. Ukojenia, tak to tego chcieli. Godzina za godziną, na niebie powoli wschodziło słońce a ona leżała wtulona w jego ramię - zasnęła. Jeszcze tydzień temu nie pozwoliłaby na to, ale dzisiaj wiedząc, że właściwie nie ma nikogo prócz niego postanowiła dać sobie szansę. On patrzał na nią i uśmiechał się sam do siebie, chciał tego, ona zresztą też ale żadne z nich nie miało na tyle odwagi żeby to zrobić.
Słoneczne promienie padające prosto w oczy wybudziły ją ze snu, zaczęła się śmiać - zasnęłam na ziemi, jak to możliwe? - nawet nie zorientowała się kiedy on robiąc jej psikusa, wrzucił ją prosto do lodowatej jeziornej wody - popierdoliło Cię!? - krzyknęła kiedy dotarło do niej, że jest cała mokra
- wysuszy się - roześmiany patrzał jak dziewczyna wychodzi z wody, zaczęła drżeć było jej niewyobrażalnie zimno - jest ci zimno? - zapytał a ona robiąc głupią minę oblała go zimny spojrzeniem
- nie kurwa jest mi gorąco - bez słowa złapał ją pod ramię i zaprowadził do domu, bez słowa otworzył drzwi i zaprowadził do pokoju na górę, z okna miał widok na całe miasto spojrzała przez nie uśmiechając się sama do siebie. Podał jej ręcznik i dał jej swoją bluzkę która i tak na niej wyglądała jak sukienka, pokazał gdzie łazienka, dziewczyna stanęła przed lustrem i związała włosy w niesfornego kitka, on zaś poszedł do kuchni, gdy siedziała już w pokoju na sofie oglądając album ze zdjęciami podał jej gorącą herbatę i usiadł obok niej
- co tak rżysz? - rzucił głupio
- wyglądasz jak dziecko z porażeniem mózgowym - znów zaczęli się śmiać,  w końcu gdzieś na szarym końcu niczego ich spojrzenia spotkały się chociaż tak bardzo tego unikali, oboje żyjąc w przekonaniu że to nie wypali, siedzieli tak chwilę patrząc na siebie i właściwie uświadamiając sobie że więcej ich łączy niż dzieli. Znów telefon, złapała kurtkę i odebrała tym razem była nerwowa, mówiąc że nie wróci tak szybko, że nie mają się martwić, że jest z kimś kto ją obroni, kłamała bo to chucherko nawet nie obroniło by jej przed malutkim psem, ale tylko z nim czuła się bezpieczna. Nie wiedziała co czuję do niego, ale wiedziała że nie chce tkwić w świadomości, że go straciła raz na zawsze. Obiecała sobie, że kiedyś się odważy, że kiedyś mu to powie, ale nie dzisiaj, dziś wolała jeszcze popatrzeć w jego oczy i powiedzieć jemu jak bardzo go nienawidzi,
a od nienawiści do miłości nie ma daleko, chociaż wydawało jej się że droga między jednym a drugim jest cholernie długa to myliła się, kilkanaście dni dzieliło ją między tymi uczuciami ale ona jeszcze o tym nie wiedziała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz