Elizabeth obudź się, świat czeka na Ciebie, czeka abyś wstała
Ale właściwie czy ja chcę wstać? Wstać aby widzieć jego parszywą twarz, która odgrywa rolę ważnego, odgrywa rolę świetnego tatusia, dobrego męża i człowieka sukcesu. Patrzeć na nią, która nie potrafi walczyć o swoje, wstać podejść do lustra spojrzeć na swoją dziewiętnastoletnią zmęczoną twarz, spojrzeć na dziewczynę która przez ostatni rok zmieniła wszystko, ale czy właściwie na dobre?
- Witaj nieszczęśliwy dniu, może dzisiaj okażesz ze swojej łaski trochę radości dla mnie - mówię sama do siebie i oblewam twarz zimną wodą, czas nałożyć coś co maskuje znaki mojego zmęczenia - kochany makijaż. Wychodząc z łazienki dziękuję Bogu, że on śpi, dziękuję że nie muszę dzisiaj z nim rozmawiać. Podchodzę do szafy, nie zastanawiam się biorę pierwszy lepszy sweter i jeansy leżące na krześle. Słuchawki w uszy i błoga muzyka uspokaja mój niespokojny umysł, ale właściwie wśród ludzi nie czuję się tak źle. Mniej myślę. Nerwowo stukam w klawisze telefonu komórkowego próbując napisać sms'a - głupie Hej aby nie nudzić się cały dzień. W XXI niestety nie wyobrażam sobie życia bez mojej komórki i internetu. Wchodzę do gmachu szkoły, i już czuję od razu, że będzie lepiej - tu jest mi dobrze. Mijam uczniów, nauczycieli, nieznajomych, znajomych i dochodzę do swojej klasy. Dzisiaj zaczynamy matematyką - niezbyt mi się to uśmiecha, ale lepsza matematyka niż godzina w toksycznym domu.
- Elizabeth rozwiąże to zadanie - podchodzę do tablicy i tracę mózg, próbując obliczyć coś co właściwie jest dla mnie czarną magią - dobra usiądź - mówi a ja siadam do mojej szkolnej ławki oczekuję na dzwonek.
Szkoła - swojego rodzaju azyl, ucieczka od zła jakie znów mnie czeka kiedy powrócę. Torba leży pod łóżkiem, a ja leżę i patrzę się bezczynnie w sufit, oddałabym wszystko aby się odezwał, aby wyrwał mnie z otchłani smutku, albo napisał co u mnie. Wkładam słuchawki i przymykam oczy - teraz mogę umierać. Płynne melodie wpadają wprost do mojego serca, łagodzą rany te zewnętrzne i wewnętrzne. Na ekranie widnieje odliczanie, wielkie odliczanie, wyjadę i już więcej nie wrócę, jadę za marzeniami za lepszym światem, dla samej siebie, nie dla niej czy niego - dla siebie.
Ostatnie poprawki, sprawdzam czy wszystko mam
Dowód, paszport, portfel, karta, telefon, ubrania, kosmetyki...
Mam wszystko, jadę i nawet nie mają pojęcia że już nie wrócę - jak wrócę to nie do nich.
Dworzec pks, nerwowo stukam palcami w rączkę od walizki, w ręku ściskając swój naszyjnik - jedziemy po marzenia, nie ważne co przeżyłaś teraz zaczniesz od nowa. Wsiadam do autobusu, patrzę na ludzi, niektórych znam, niektórych widzę po raz pierwszy w życiu, łapię telefon i wystukuję ostatniego sms'a do niego, więcej już się nie zobaczymy. Skończyliśmy szkołę, jesteśmy po maturze dobrze wiedzieliśmy, że nas to czeka. Trzy piękne lata, teraz czas pożegnać się i pójść w swoją drogę.
Ruszyliśmy - nie ma odwrotu
Nie ma powrotu
Kocham Cię
Jak to absurdalnie brzmi, pokochać kogoś kto nawet nigdy nie był twoim ideałem, pokochać kogoś kto właściwie nie wniósł nic do Twojego życia prócz wspólnych przerw i uśmiechu - niewiele ale może właściwie tego oczekujemy od życia.
Kocham Cię
Powtórzę jeszcze raz, aby zapamiętać, ciemne włosy, niebieskie oczy.
Kocham Cię
Czemu to tak pięknie brzmi?
Kocham Cię
Do szaleństwa
Chciałabym abyś przyjechał na lotnisko, porwał mnie jak w romantycznym filmie - ale to prawdziwe życie tu nie ma miłości z książek albo filmów jest zimna podłoga, papieros i kawa z rana.
Kiedyś kiedy zrozumiemy, ze dana osoba jest dla nas kimś więcej zwykle jest za późno, aby cokolwiek zrobić. Czasami myślimy, że to nie ma już sensu, że nie warto - jednak o miłość i marzenia warto walczyć i o wolność.
Przegrałam w tym momencie, czuję wibrację telefonu, na wyświetlaczu widnieje jego imię, ręce zaczynają drżeć, cała drżę nie wiedząc dlaczego tak bardzo boję się odebrać. Rozmawiamy właściwie o niczym, na koniec żegnamy się, obiecuję że się odezwę jak dojadę.
- Eli? - zaczyna a ja znając go bardzo dobrze słyszę nerwy
- Tak?
- Chciałbym abyś wiedziała... - połączenie urwane. Do cholery jasnej, dlaczego właśnie teraz? Próbowałam się do niego dodzwonić jeszcze kilka razy, najwidoczniej rozładował mu się telefon.
Podróż była ciężka, była cholernie ciężka i męcząca. Kiedy już usiadłam na łóżku mojej najlepszej przyjaciółki mogłam powiadomić wszystkich, że jestem cała i zdrowa. Pierwsza była mama, potem zaraz był on, wybrałam numer i usłyszałam sygnał - dzięki ci Boże. Odebrał, ale był przygnębiony, nie chciał dokończyć tego co zaczął kilka godzin temu, mówił że nie ważne, no cóż nie będę naciskać. Rozmawialiśmy chwilę po czym oboje zasnęliśmy, rozłączyła nas dopiero moja przyjaciółka.
Mijały tygodnie, a ja kontakt miałam z nim idealny, chaty internetowe, skype, facebook. Ale ciągle nie mogłam pozbyć się świadomości, że go kocham a dzieli nas tyle kilometrów. Kiedyś zakocham się znów, nie w nim w kimś innym, kto będzie odpowiedni, on też jest, ale... jest nieosiągalny
Za dwadzieścia lat znów się spotkamy w biegu czasu gdzieś na ulicy biegnąc odebrać nasze dzieci ze szkoły, spojrzymy na siebie jak na nieznajomych rzucając sobie głupie cześć, a potem wrócimy do domu wspominając piękną licealną miłość, nierealną do przetrwania, nieosiągalną, zakazaną. I wtedy poczujemy, że zrobiliśmy błąd, że mogliśmy robić coś innego. Może znów się spotkamy, będziemy rozmawiać, a wtedy ja odważę się powiedzieć Ci jak bardzo Cię kocham, jak za każdym razem tęsknię za Tobą z większą siłą, jak bardzo pragnę abyś mnie przytulił, powiedział że jestem ważna...
Kiedyś to zniknie, spalę nasze zdjęcia i zapomnę o Tobie, ale nie dziś, dzisiaj muszę jeszcze pomyśleć o twoich niebieskich oczach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz