poniedziałek, 24 lutego 2014

Carmen

Gdyby tak oszukać czas, zgubić się gdzieś pomiędzy wierszami naszego własnego życiorysu, zatrzymać się na chwilę aby przemyśleć kilka spraw, pomyśleć. 
- Carmen - słowa wypowiadane z jego ust zawsze trafiały do mnie najmocniej na całym świecie, mogło się walić albo i palić ja mogłabym słuchać do rana jak mówi moje imię, śpiewa je wprost do moich malinowych ust. Ale właściwie czy my istniejemy? 
- Chciałabym Cię mieć - mówię i patrzę wprost w jego czekoladowe oczy - Pragnę Ciebie najbardziej na całym świecie - nie odpowiada, jak może odpowiedzieć, jeżeli wszystko co widzę to wytwór mojej wyobraźni, pustki w sercu nie wypełnisz czekoladą....
Kładę bukiet tulipanów na marmurowy nagrobek, tulipany złączone z łzami idealnie pasują do tego klimatu, mówią mi, że znajdzie się inny, taki który nie odbierze sobie życia.
A właściwie dlaczego ludzie odbierają sobie życia? Znikają pewnego dnia z naszych żyć, zostawiają wszystko, dzieci, miłość, rachunki, długi, majątki, domy. Zostawiają nas z naszym sumieniem, abyśmy zastanawiali się właściwie dlaczego on a nie ktoś inny, a my błądzimy myślami gdzieś pomiędzy codziennością a czasem odległym. Zadumani w przeszłości, we wspomnieniach.
Klęczę nad marmurem, otwartą dłonią dotykając zimnego kamienia, został mi tylko on.
Zimny, zakopany, poza zasięgiem.
- Mamo, chodźmy do domu - ciągnie mnie za rękaw
- Jeszcze chwilka aniołku - spoglądam na nią, idealnie odzwierciedla jego rysy twarzy, jest piękna, taka jak on, krząta się wokoło nagrobka nie wiedząc co właściwie ze sobą zrobić, jest za młoda żeby to zrozumieć. Za kilka lat zrozumie co się stało, i losie dzięki, że ona mi została. Podnoszę się z zimnej ziemi na jakiej klęczałam, jakbym oddawała największe modlitwę.
Ale do kogo? Jeżeli jest Bóg to dlaczego odpiera nam to co najszczęśliwsze, poddaje ludzi próbom
przeżyjesz albo trafisz dwa metry pod ziemię.
Łapię ją za rękę i powolnym krokiem opuszczamy obłąkany cmentarz dusz, które czasami błąkają się pomiędzy ziemią a niebem, próbując dotknąć nas, chociaż my tego nie czujemy.
Siadam na fotelu kiedy ona maluje czerwone maki na kartce papieru, dziecko jest szczęśliwe chociaż codziennie pyta gdzie jest tatuś.
Skarbie tatuś umarł....
Zostawił nas z masą problemów, z długiem wysokości takiej, że niedopłacę się do zasranej śmierci, zostawił nas bo przegrał, zostawił nas bo był...
Łzy powoli wypływają z moich oczu, wychodzę na balkon, odpalam ostatniego papierosa, wyjmując z papierowego pudełka, sąsiedzi patrzcie jaką złą matką jestem, wychodzę zapalić we łzach.
Tęsknię, za dotykiem, za pocałunkiem, za czułością jaką mi dawał pomimo, że narobił masę problemów był dobrym człowiekiem.
- Carmen, musisz żyć pomimo tego co się stało kochana - mamo nie pomagasz, nikt mi nie pomoże, nikt nie zaklei dziury która pogłębia się w moim sercu z godzinę na godzinę.
- Aniołku, mama za niedługo wróci - całuję ją w policzek i oddaje do mamy, wychodzę na ulicę, deszcz doszczętnie moczy moje ubrania, nie zważam na to, idę przed siebie. Mijam pełno budynków, mijam park, kino, ratusz. Zachodzę na czarną stronę mojego miasta, strona która nie śpi. Strona która zapomina o tym co to ból, strona która nawołuje mnie każdej nocy. Strona która utrzymuje mnie przy życiu.
- Carmen, znów? - pyta mnie opierając się o ścianę swoim glanem całym w błocie, spoglądam na niego z pogardą, co teraz rozlicza mnie z tego co robię i co chcę? Nie jest moim sumieniem, ono kara mnie codziennie za to co robię. Siadam w kącie, każdy tutaj ma w dupie to co robisz, zębami otwieram sprzęt.
Piekło samej siebie właśnie mnie wita, piekło przesiąknęło mną jak dym nikotynowy przesiąka ubrania tak mnie przesiąka piekło, piekło samej siebie.
- Kiedyś też zatęsknisz za mną, gdziekolwiek jesteś kochanie
Po dwóch dniach mojego piekła czas wrócić do bycia przykładową mamą, ale tym razem mniej mi się to udaje, piekło próbuje dopaść mnie nawet kiedy jestem z nią, bawi się lalkami tworząc idealny dom. Kobieta, mężczyzna, dzieci, piesek i idealny dom.
Czasami śmieszne, że takie stereotypy są już dawno zawalone.
Kolejny tydzień z życia przykładnej matki i znów piekło ze mną, tym razem piekielny diabeł proponuje mi coś pięknego. Stoję na torach, i idę ciągle do niego, jestem już tak niedaleko, kochanie nadchodzę, widzę światła, przyśpieszają
- Nie bój się - słyszę od niego
- Nie boję - odparłam i czuję uderzenie, a potem widzę ciemność, gdzie mój ukochany? Gdzie mój idealny świat, gdzie ja właściwie jestem?
Chciałoby powiedzieć się, jesteś w piekle, ale to nie wygląda mi na piekło, ciągle coś mnie nawołuje.
- Mamusiu wróć - próbuję zawrócić ale nie mogę, ta droga nie ma powrotu wybrałam już gdzie idę. Wybrałam go zamiast swoje córeczki, zostawiłam ją samą na pastwę losu, zostawiłam ją.
- Przepraszam Aniołku - stoję naprzeciw jego. Czuję, że teraz wiem gdzie jestem, że jestem szczęśliwa. Ściskam jego dłoń, teraz mogę trwać wiecznie w tym piekle, mogę nie uciekać.
Składa kwiaty pod marmurowym pomnikiem, roniąc łzy - ma szesnaście lat pełno problemów, jest zakochana, nie ma nawet z kim porozmawiać.
Matka zostawiła ją kiedy miała lat cztery ojciec pół roku szybciej niż matka, jest sama w swoim świecie, jest w domu dziecka, bo Carmen...
Bo ona pragnęła odkupienia, pragnęła męża, nie zważając na to, że zostawi ją samą na pożarcie przez los.
Płaci mu, i wciąga kreskę, gdyby ona to widziała, ale nie widzi. Naparza się szczęścia z mężem gdzieś w otchłani wspomnień, przeżywa jeszcze raz to co kiedyś już się działo, a ona?
Niszczy doszczętnie swoje młode życie, wypłukuje smutek alkoholem,wydmuchuje kilogramami kokainy a płuca niszczy dymem nikotynowym, niszczy sama siebie, bo jest cholernie podobna do matki, oszukuje swój własny czas.
Zegar tyka, a jej zostaje coraz mniej czasu, umrze prędzej czy później, organizm nie wytrzyma...
Ale czy było warto?
Czy nasz czyny odzwierciedlają czyny innych?
Zataczamy koło wokoło istnień innych?
A dlaczego nie próbujemy  żyć inaczej
Carmen dlaczego nie spróbowałaś żyć dla córki?
Był jej uzależnieniem, od uzależnienia nie dała rady uciec...
Idealna rodzina była stereotypem
Ona była słaba, on słabszy.. Kto zawinił
tego nie wiem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz